Droga do PlusLigi
18 maja 2023 roku Norwid Częstochowa po skróconych finałach Tauron 1. Ligi po raz pierwszy w swojej historii awansował do PlusLigi. Awansował, pokonując faworytów MKS Będzin. Przed sezonem nie za bardzo wiadomo było, czego oczekiwać po absolutnym debiutancie najlepszej ligi w naszym kraju.
Norwid zbudował jednak całkiem ciekawy skład. Do klubu dołączył m.in. fantastycznie zapowiadający się atakujący Dawid Dulski. Nie zabrakło również wzmocnień zza granicy. Do Częstochowy przenieśli się rozgrywający Byron Keturakis oraz aż trzech przyjmujących – Oskar Espeland, Aymen Bouguerra i Kaleb Jenness. Zagraniczni siatkarze Norwida w pierwszych kolejkach faktycznie dostawali sporo szans, później jednak trener Leszek Hudziak zmienił swoją koncepcję…
Historyczne zwycięstwo
Po pierwszych trzech meczach beniaminek miał na swoim koncie tylko jednego wygranego seta. W czwartej kolejce częstochowianie wybrali się na teren mistrzów Europy – ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. To właśnie wtedy Leszek Hudziak po raz pierwszy postawił na skład złożony w całości z polskich siatkarzy. W Kędzierzynie zagrali przede wszystkim zawodnicy związani z częstochowską drużyną od dłuższego czasu. Postawienie na zgranie opłaciło się i Norwid swoje pierwsze, historyczne zwycięstwo w PlusLidze odniósł właśnie w Kędzierzynie, na terenie niezwykle utytułowanego, choć osłabionego kontuzjami rywala.
Po pierwszym triumfie, szkoleniowiec częstochowian coraz częściej stawiał na krajowych siatkarzy. Z czasem, jedynym stranieri, który utrzymał miejsce w składzie został Byron Keturakis. Kanadyjski rozgrywający jednak niedługo później również został odsunięty na rzecz Tomasza Kowalskiego.
Niewykorzystane szanse
W kolejnych czterech spotkaniach granatowo-błękitni zdobyli jeszcze trzy punkty, wywalczone we własnej hali ze Skrą Bełchatów. Jednak po ośmiu kolejkach Norwid w końcu miał zmierzyć się z rywalem, który realnie był w zasięgu tej drużyny. Kolejne dwa mecze częstochowianie rozegrać mieli bowiem z ekipami z samego końca tabeli. GKS Katowice i Czarni Radom, bo o nich mowa, w tamtym momencie nie wygrali jeszcze żadnego meczu w sezonie. Norwid w końcu miał więc być faworytem…
Nadszedł czas meczu w Katowicach, w którym drużyna z częstochowy wyglądała bardzo dobrze. Mimo przegranego na przewagi pierwszego seta, Norwid kolejne dwa wygrał bardzo pewnie. Później coś przestało jednak funkcjonować i kolejne dwie partie padły łupem katowiczan. Podobnie było w meczu z Czarnymi. Wówczas Norwid prowadził aż 2:0 i nieprawdopodobne wydawało się, aby goście z Radomia zdobyli jakiekolwiek punkty. A jednak, ostatecznie to oni wygrali w Częstochowie 3:2.
Częstochowianie dali się więc pokonać dwóm drużynom, z którymi w tym sezonie nikt wcześniej nie przegrał. W kolejnym spotkaniu Norwid musiał także uznać wyższość Ukraińców ze Lwowa. Po tym meczu ukształtowała się podstawowa szóstka, złożona w całości z Polaków. Pierwszym rozgrywającym został wspomniany wcześniej Kowalski, a atakującym pozostał Dawid Dulski. Na przyjęciu w podstawowym składzie niezmiennie meldowali się Damian Kogut i kapitan drużyny Rafał Sobański. Jedyne rotacje miały miejsce wśród środkowych. Tam naprzemiennie grali Piotr Hain, Bartosz Schmidt i Bartłomiej Janus.
Trzy fantastyczne mecze
W 12. kolejce Norwid na własnej hali podejmował KGHM Cuprum Lubin. Mimo przegranego pierwszego seta, częstochowianie wyglądali w tym meczu bardzo dobrze. Wygrali oni trzy kolejne sety, odnosząc trzecie zwycięstwo w tym sezonie i powoli oddalając się od strefy spadkowej.
Niespełna tydzień później beniaminek pojechał na wschód Polski – do Lublina. Miejscowy LUK od początku sezonu utrzymywał się w górnej części tabeli, więc rzecz jasna to on był faworytem tego pojedynku. Norwid jednak sprawił niemałą niespodziankę i ponownie przegrał tylko pierwszego seta. Później polski skład granatowo-błękitnych przyćmił zdecydowanie wyżej notowanych rywali i zapewnił drużynie drugie zwycięstwo z rzędu.
Jak się później okazało, nie był to koniec świetnej serii Norwida. Częstochowianie triumfowali również w kolejnym pojedynku, w którym podejmowali Trefl Gdańsk. To kolejna drużyna z czołówki tabeli, pokonana przez beniaminka. Po 14. kolejce drużyna ze Świętego Miasta z 17 punktami na koncie awansowała aż na 10 miejsce w tabeli. Jak się później okazało, był to najlepszy rezultat w sezonie.
Pechowa kontuzja i tygodnie posuchy
Pierwsza część sezonu zasadniczego dobiegała końca, a Norwid w perspektywie miał mecz z Projektem Warszawa. Przed tym spotkaniem pojawiła się informacja o kontuzji japońskiego libero, związanego z Częstochową od dwóch sezonów. Sho Takahashi przed rokiem brylował na boiskach Tauron 1. Ligi. Niegorzej spisywał się również w PlusLidze, będąc ostoją przyjęcia Norwida. Początkowo uraz miał wykluczyć Japończyka z gry tylko na krótki czas. Później okazał się on jednak zdecydowanie poważniejszy i jak się okazało, Takahashi nie zagrał już do końca sezonu. Podstawowym libero został Marcin Jaskuła.
Być może brak pierwszego libero miał wpływ na słabszą dyspozycję Norwida w kolejnych tygodniach. Beniaminek w następnych ośmiu spotkaniach zdołał wygrać zaledwie trzy sety. Dorobek punktowy drużyny poprawił się o tylko jeden punkt, po porażce na hali w Nysie. Do końca sezonu pozostało już niewiele czasu, a Norwid spadł na przedostatnie miejsce, mając 9 punktów przewagi nad Czarnymi Radom.
Przełamanie nadeszło pod koniec lutego. Wówczas częstochowianie wybrali się do Rzeszowa. Walcząca o najwyższe cele Resovia była wówczas pomiędzy meczami półfinałowymi rozgrywek CEV Cup. Skupienie na europejskich pucharach i grę nieco eksperymentalnym skłądem Norwid wykorzystał najlepiej jak mógł. Po zwycięstwie 3:1 beniaminek z Hali Podpromie wywiózł 3 punkty. Później do Częstochowy przyjechał GKS Katowice. W tym meczu Norwid prowadził już 2:0, jednak ostatecznie wygrał tylko 3:2, co z przebiegu meczu również mogło być pewnym rozczarowaniem.
Walka o utrzymanie do samego końca
Do końca sezonu zasadniczego pozostało sześć meczów, a Norwid wydawał się być całkiem pewnym kandydatem do utrzymania. Przewaga tej drużyny nad ostatnią drużyną wynosiła bowiem aż 11 punktów. Jak się jednak okazało, mecz z GKS-em był ostatnim wygranym przez Norwida w tym sezonie.
Częstochowianie przegrali kolejne mecze z Czarnymi i Barkomem, a także z Cuprumem. Wszyscy Ci rywale zdecydowanie byli w zasięgu beniaminka, a zwycięstwo z którymś z nich w znacznym stopniu uspokoiłoby sytuację w tabeli. Strefa spadkowa zaczęła się za to niebezpiecznie zbliżać, a bezpośrednimi przeciwnikami Norwida w walce o utrzymanie stały się drużyny z Radomia, Katowic, Lubina i Suwałk.
Trzy ostatnie mecze Exact Systems Hemarpol Częstochowa rozegrać miał z niezwykle wymagającymi rywalami. LUK Lublin, Trefl Gdańsk i Projekt Warszawa walczyli bowiem o jak najlepsze rozstawienie w fazie play-off. W tych meczach Norwid nie zdołał wygrać ani jednego seta. Szczęśliwie noga podwinęła się również radomianom, którzy w przedostatniej kolejce nie zdobyli kompletu trzech punktów i tym samym pożegnali się z PlusLigą.
Cel zrealizowany, ale co gdyby…
Z 24. punktami Norwid Częstochowa zajął 15 miejsce w fazie zasadniczej Plus Ligi. W związku z tym, że w tym sezonie z ligi spada tylko jedna drużyna, najważniejszy cel jakim było utrzymanie został zrealizowany. Nie najlepsza postawa w drugiej części sezonu spowodowała jednak, że tego utrzymania nie można było być pewnym niemalże do samego końca. Być może przyczyniła się do tego kontuzja Sho Takahashiego, pbez którego ewidentnie widać było problemy w przyjęciu.
Ciężko oceniać tutaj pracę trenera Leszka Hudziaka. Po awansie do drużyny dołączyło wielu nowych zawodników, którzy nie byli ze sobą zgrani. W pewnym momencie sezonu szkoleniowiec postawił na bardziej sprawdzone zestawienie, co w krótkim wymiarze czasu przyniosło dobry efekt. Być może gdyby jednak dawać więcej szans i pozwolić się lepiej zgrać zagranicznym siatkarzom, poziom gry drużyny podniósłby się. Sporadycznie na boisku pojawiali się Byron Keturakis, Aymen Bouguerra czy Oskar Espeland. Kiedy dostawali oni możliwość gry, zazwyczaj wcale nie odstawali poziomem od kolegów z podstawowego składu.
Najwięcej kontrowersji mogły wzbudzać wybory na pozycji rozgrywającego. Najwyższy zawodnik na tej pozycji w lidze – Tomasz Kowalski popełniał niepotrzebne błędy, a jego wystawy często były przewidywalne dla rywali. Kanadyjczyk Byron Keturakis wydawał się być bardziej mobilny i częściej był w stanie zmylić przeciwników po drugiej stronie siatki.
Zdecydowanie na plus ten sezon mógł zaliczyć za to Dawid Dulski. 21-latek bardzo szybko zdobył sympatię kibiców nie tylko w Częstochowie. Ostatecznie po fazie zasadniczej został on szóstym najlepiej punktującym zawodnikiem ligi. Był niekwestionowanym liderem beniaminka. Sezon na pewno udany był też dla Damiana Koguta. Zawodnik ten swój jedyny epizod w PlusLidze miał w sezonie 2021/22, był wówczas siatkarzem drużyny z Katowic. W tym roku, szczególnie w pierwszej części sezonu spisywał się bardzo dobrze i zdobywał dla drużyny sporo punktów.
A co w przyszłości?
Norwid pozostanie w PlusLidze. W przyszłym sezonie nie będzie miał już na sobie łatki beniaminka, a więc na pewno oczekiwania wobec tej drużyny będą większe. Szczególnie, że po zakończeniu rozgrywek 2024/25 czeka nas reforma formatu ligi. W przyszłym roku najwyższą klasę rozgrywkową opuszczą aż trzy drużyny. Oznacza to, że utrzymanie formy z tego sezonu może nie wystarczyć i potrzebne będą wzmocnienia.
Największym z nich ma być przyjście do Częstochowy Milada Ebadipoura. Niezwykle utytułowany kapitan reprezentacji Iranu na przyjęciu zastąpić ma Rafała Sobańskiego. Norwida zasilić mają również dobrze znani w naszej lidze Bartłomiej Lipiński (Skra Bełchatów), Sebastian Adamczyk (GKS Katowice) i Mateusz Masłowski (Cuprum Lubin). Zza granicy oprócz Ebadipoura przyjść mają także amerykański rozgrywający Quinn Isaacson i czeski atakujący Patrik Indra.
Wspomniany jako ostatni Czech zastąpić ma jednak lidera Norwida – Dawida Dulskiego. Ten utalentowany siatkarz prawdopodobnie po sezonie opuści częstochowian na rzecz innej drużyny z PlusLigi. Z zespołu odejść mają również wspomniany wcześniej Sobański i inny przyjmujący – Aymen Bouguerra.
Czy Norwid będzie w stanie po raz kolejny pozostać w elicie? Jaka przyszłość czeka ten klub? Częstochowa ma ogromne tradycje siatkarskie. Norwid dopiero pisze swoją historię, ale wcześniej z ogromnymi sukcesami, nie tylko na arenie krajowej występował AZS. Kibice spod Jasnej Góry na pewno chcieliby znów poczuć takie emocje, jak te gdy właśnie AZS walczył o kolejne mistrzostwa Polski.