We wtorkowe popołudnie odbyło się jedno ze spotkań jednej ósmej finału Pucharu Polski 2024/2025. Śląsk Wrocław na swoim domowym obiekcie podejmował Piast Gliwice. Po 120 minutach i serii rzutów karnych poznaliśmy kolejnego ćwierćfinalistę.
Niemrawy początek i otwarcie gości
Mecz rozpoczęła drużyna z Wrocławia, lecz pierwsze minuty należały do raczej spokojnych, a oba zespoły nie rzucały się do natychmiastowych ataków. Bliżej zagrożenia bramce rywali byli jednak goście, lecz ich akcja nie zakończyła się nawet strzałem na bramkę. Pierwszy takowy oddany został przez Śląska. Wrocławianie mieli kapitalną okazję, wyprowadzając kontrę ze swojej połowy. Próba Jaspera mogła okazać się skuteczna, ale została wybroniona przez Szymańskiego. W kolejnych minutach inicjatywę przejmował Piast Gliwice. Miejscowi skutecznie bronili dostępu do pola karnego i nie pozwalali na oddawanie strzałów.
W 14. minucie meczu Arkadiusz Pyrka na skraju pola karnego gospodarzy spróbował swoich sił, ale jego strzał w żadnym stopniu nie zagroził bramce. Dalej inicjatywę przejęli goście. To oni częściej operowali piłką i starali się wykorzystać błędy Śląska. Musieli jednak mieć się na baczności, gdyż gospodarze byli groźni z kontrataków. Spotkanie z każdą minutą wydawało się otwierać, a obie drużyny miały okazje, lepsze bądź gorsze, do zdobycia pierwszego w tym starciu gola. W 24. minucie po rzucie rożnym bramkę zdobyli goście. Miguel Fernandez oddał strzał głową. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że Tomasz Loska obronił tę próbę, ale sędzia wskazał na środek boiska i uznał pierwszą w tym spotkaniu bramkę.
Nieskuteczne próby miejscowych
Szybko zareagować na to próbowali piłkarze z Wrocławia, którzy od razu starali się ruszyć do ataku. Po kilku zrywach, w których nie zagrozili bardzo bramce bronionej przez Szymańskiego, znów inicjatywę przejęli przyjezdni. Mieli oni kilka dogodnych sytuacji na podwyższenie prowadzenia, ale strzały zostały kolejno obronione przez Loskę i wy blokowane przez jednego z obrońców. Nawet kiedy do ataku przechodził Śląsk, to następstwem tego była kontra podopiecznych Aleksandara Vukovicia. Do końca pierwszej części spotkania groźną sytuację mieli jeszcze gospodarze, ale kompletnie pomylił się Arnau Ortiz.
Zaraz po przerwie ponownie stuprocentową sytuację mieli gospodarze. Piłkę w polu karnym Piasta otrzymał Żukowski. Napastnik trójkolorowych oddał jednak strzał wysoko ponad bramką. W dalszym ciągu większą inicjatywę przedstawiali przyjezdni. Gliwiczanie wykorzystywali niedokładność ekipy z Wrocławia i dążyli do powiększenia. Po 50. minucie coraz bliżej pola karnego gości był Śląsk. Od razu zareagował Michał Hetel, przeprowadzając potrójną zmianę.
VAR podnosi Śląsk z kolan
W 57. minucie doszło do kolejnego zwrotu akcji. Piast przeprowadził składny atak, a Michał Chrapek trafił do siatki wrocławian. Powstało jednak niemałe zamieszanie związane z tym, czy gol zostanie uznany. Po długiej wideoweryfikacji bramka nie została uznana, a Śląskowi nieco się upiekło, ponieważ mógł przegrywać dwoma bramkami. Po tym wrocławianie zareagowali i dążyli do wyrównania stanu meczu. Ich zmagania spaliły jednak na panewce i nie przyniosły efektów w postaci goli.
Ogromny zwrot akcji — szansa dla Śląska
Kolejne ważne wydarzenie miało miejsce w 73. minucie. Łukasz Gerstenstein, który dopiero co pojawił się na boisku, został sfaulowany, a zawodnik Piasta Tihomir Kostadinov otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. To otworzyło szansę dla Śląska cały czas dążącego to wyrównania. To właśnie gospodarze w większości przeważali w końcówce. Piast miał okazję z rzutu wolnego, ale strzał zawodnika gości powędrował w mur. Wrocławianie musieli rzucić do ofensywy wszystko, co mieli. W 85. minucie przyniosło to efekt. Do bramki trafił Piotr Samiec-Talar, a w kolejnych minutach Śląsk mógł dobić rywali, grając w przewadze.
Końcówka zapowiadała się więc emocjonująco. Śląsk Wrocław wyraźnie odżył podobnie jak cała Tarczyński Arena. Trójkolorowi mieli w sobie ogromną motywację, ale doliczone przez sędziego 5 minut mogło nie starczyć do strzelenia gola dającego zwycięstwo. Śląsk miał jednak bardzo dobrą akcję, ale faulu w polu karnym rywala według arbitra dopuścił się Samiec-Talar. Chwilę późnej kolejną świetną szansę miał Śląsk, ale nieczysto w piłkę trafił Żukowski. Ostatnie minuty były wyraźnie lepsze dla miejscowych.
90 minut to za mało
Nie starczyło im jednak czasu na wyrównanie i sędzia zakończył mecz. To oznaczało, że spotkanie potrwa pół godziny dłużej. Sama dogrywka na początku nie przyniosła nam zbyt wielu konkretnych okazji bramkowych. W 99. minucie rzut wolny z okolic 25 metra mieli goście, ale strzał Karbowego poszedł ponad bramką. Chwilę późnej kapitalnie do środka pola karnego piłkę zgrał Bałuta, ale ciut obok prawego słupka bramki Piasta strzał oddał Sharabura. Pierwsza połowa dogrywki ostatecznie nie przyniosła bramek.
Po krótkiej przerwie obraz gry diametralnie się nie zmienił, a wrocławianie dalej prowadzili grę. Do pełni szczęścia brakowało im jednak zdobycia bramki, chociaż mieli do tego zdecydowanie więcej okazji niż goście z Gliwic. Piast nie stwarzał im bowiem większych problemów i raczej bronił się przed atakami ze strony Śląska. W 116. minucie meczu wrocławianie mieli bardzo groźną okazję, ale nie udało im się wepchnąć piłki do bramki. W doliczonym czasie dogrywki kapitalną okazję miał Piast, ale pojedynek jeden na jeden w polu karnym wygrał Tomasz Loska. To był jeden z ostatnich akordów meczu, a sędzia zagwizdał po raz ostatni.
Wielkie emocje w karnych
Oznaczało to tyle, że losy awansu do ćwierćfinału rozstrzygnie się w serii jedenastek. Już po drugiej kolejce na prowadzenie wyszli gospodarze, a strzał Szczepańskiego obronił Loska. Chwilę później jednak pojedynek z jedenastego metra przegrał Tudor Baluta. Rywalizacja zakończyła się dopiero na 18. wykonywanym karnym. Moment przed nim w trybuny strzelił Gerstenstein, a zaraz po nim nie pomylił się Czerwiński. Tym samym lepszy okazał się Piast i to gliwiczanie przeszli do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Śląsk Wrocław – Piast Gliwice 1:1 (0:1) k. 7:8
Fot. Krzysztof Choroszy