W sobotnim spotkaniu Motor Lublin rzutem na taśmę odniósł zwycięstwo ze Śląskiem Wrocław. Decydująca bramka padła w 97. minucie z rzutu wolnego. Lubelacy przeszli drogę z piekła do nieba i zainkasowali kolejne trzy punkty do ligowej tabeli.
Spotkanie okrzykiwane mianem „meczu przyjaźni” miało być wydarzeniem tygodnia w całym regionie. Wszak nie od dziś wiadomo, że kibiców obu ekip łączy wieloletnia zgoda. Wrocławianie do rywalizacji przystępowali zajmując ostatnie miejsce w tabeli PKO Bank Polski Ekstraklasy. Warto przypomnieć, że na siedem do tej pory rozegranych kolejek, nie odnieśli oni żadnego zwycięstwa.
Pierwsze minuty meczu z pewnością nie rozpieściły, a więcej emocji od wydarzeń boiskowych przyniosła efektowna oprawa gospodarzy. W 10. minucie Samuel Mraz wbiegł w pole karne Śląska, ale został zatrzymany przez Serafina Szotę. Na kolejną ciekawą akcję trzeba było czekać do 19. minuty. Caliskaner otrzymał idealne dośrodkowanie z lewej strony, ale źle dołożył głowę do piłki, a Leszczyński nie miał najmniejszego problemu z interwencją. Po chwili został jednak odgwizdany spalony.
Dziesięć minut później Petkow popełnił błąd i stracił piłkę we własnym polu karnym. Mbaye N’Diaye chciał zaskoczyć bramkarza gości, ale oddał strzał w środek bramki i piłka skończyła w rękach Leszczyńskiego.
Kolejne minuty to kolejne sytuacje Lublinian, podczas gdy WKS praktycznie nie istniał w ofensywie. W 36. minucie Sergi Samper posłał dobrą wrzutkę na głowę Mraza, ale ten uderzył obok bramki. Chwilę później Jakub Świerczok strzelał z dystansu, Brkić odbił strzał, a do piłki dopadł Petr Schwarz. Jego dobitka trafiła w poprzeczkę.
Ta sytuacja dała znak do ataku zawodnikom Śląska. W 44. minucie Świerczok wyszedł zwycięsko z kolejnej konfrontacji z Ivanem Brkiciem i tym razem trafił do siatki. „Bramka do szatni” była jednocześnie jego pierwszą zdobytą w barwach „Wojskowych”.
Po zmianie stron groźną sytuację stworzyli sobie zielono-biało-czerwoni. Błąd obrońców Motoru, przejęcie piłki przez Samca-Talara i któż wie jak zakończyłby się jego strzał, gdyby nie został sfaulowany przez Marka Bartosa na 18. metrze. 27-letni Słowak obejrzał za to zachowanie żółty kartonik. Długo w ataku pozycyjnym utrzymywali się podopieczni Jacka Magiery. w 67. minucie Bartosz Wolski strzelił, ale w środek bramki.
Na wyrównanie kibice gospodarzy czekali długo, bo aż do 83. minuty. Centrę w pole karne posłał Sergi Samper, głową piłkę odegrał Samuel Mraz, a okazję bezlitośnie wykorzystał Christopher Simon.
W doliczonym czasie gry Motor przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę po doskonałym strzale Bartosa z rzutu wolnego. Motor zwyciężył 2:1, co pozwoliło awansować na dziesiąte miejsce w tabeli. Śląsk nadal zamyka stawkę.